Zacznę od tego, że czytanie z dziećmi jest bardzo ważne. Nie tyle dla dzieci, ile dla rodziców. Wiele pisze się o tym, jak wspólne czytanie buduje więź pomiędzy dzieckiem i rodzicem, pomiędzy dziećmi. Nie rozwijam już oczywistych oczywistości, które to stwierdzają, że czytanie zwyczajnie poszerza horyzonty, że rozwija empatię, uczy tolerancji, sprawia, że mentalnie i świadomościowo się rozrastamy. Sprawia, że jesteśmy stabilniejsi, a nasze korzenie mocno penetrują ziemię – to oczywiste. Nie mówimy jednak zbyt często o tym, jak dużo czytanie z dzieckiem daje rodzicowi – a daje ogromnie dużo.
Czy masz problem?
Przyznajcie się sami przed sobą, ile książek przeczytaliście w tym chylącym się ku końcowi roku. Idę o zakład, że większość z nas z trudem znajdzie jedną. Znam to i spoko, nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nadal statystycznie czytamy więcej. Tak statystycznie każdy z nas czyta więcej, niż jedną książkę rocznie. Ale to nie książki czytamy. I teraz odpowiedzcie sobie na pytanie: czy często czujecie się poddenerwowani, zestresowani, przeciążeni, w pośpiechu, w biegu. Czy nerwowo szukasz kolejnej ważnej rzeczy do odhaczenia na liście? Odłóż telefon. Zamknij komputer. Poczytaj z dziećmi. Poczytaj Muminki.
Nie chcę już truć o tym, że telefon generuje w naszym życiu tak ogromne poziomy stresu, że powinien być racjonowany. Jeżeli brak spoglądania na telefon przez godzinę (no okej – poza pracą) jest dla ciebie problemem, to kolokwialnie ujmując – masz problem. A godzina to naprawdę wartość minimalna, więc nie pocieszaj się, że: „ja tam przez godzinę umiem”. Godzina, to nie jest wyczyn – to dolna granica problemu. Nie twierdzę, że przez odłożenie telefonu, czy czytanie w slow medium takim jak książka, czy chociaż ta gazeta, sprawi, że nie będziesz musiał/musiała zrobić zakupów, albo nie będziesz walczyć z czasem przy kolejnych domowych czynnościach. Twierdzę natomiast, że przerzucenie się z telefonu i narzędzi, które służą do tego, żeby zwyczajnie nas zaorać, na rzecz zwykłego papieru działa niesamowicie i jest w stanie w bardzo krótkim czasie zredukować ogromne ilości napięcia. Twierdzę, że czasami trzeba zwolnić. Tak naprawdę zwolnić.
Zwyczajnie za mało w naszym życiu jakiejś kontemplacji myślenia do wewnątrz, a zbyt dużo gonienia za światem zewnętrznym. Okej – masz dzieci, pracę, nie masz czasu na jogę, medytację i szukanie sensu istnienia. Padasz na twarz. Okej.
Odłóż telefon.
Weź Muminki.
Czytaj z dziećmi.
Bez względu na to, czy mają 5, czy 8 lat.
Bez względu na to, jak bardzo twój organizm broni się przed zwolnieniem tempa.
Nie czytałam
Nie pamiętam, żeby jako dziecku ktoś mi czytał. Nie dziwi mnie więc to, że jako starsze dziecko nie czytałam. Książki odkryłam dosyć późno, a szkoła skutecznie obrzydziła mi czytanie źle dobranymi lekturami. A szkoda, bo książka to dobry i mądry przyjaciel, i w wielu życiowych momentach może przyjść z radą, ze wsparciem, z czymś co sprawi, że życie staje się lepsze, ciekawsze i bardziej zrozumiałe. Dlatego dziś, jako rodzic czytam dzieciom i czytam z dziećmi i wierzę, że daje im więcej, niż tylko tę, czy inną historię. Wierzę, że daję i mądrych i wiernych przyjaciół, z których doświadczenia będą mogli korzystać jeszcze przez wiele, wiele lat.
Nigdy, ale to nigdy nie czytałam Muminków. Ba, nie oglądałam Muminków i gdyby nie przypadek, pewnie nie dowiedziałabym się, że jest taka fajna książka (książki). Dlatego polecam z całego serca. U nas kolejność została zaburzona. Najpierw oglądaliśmy bajki, dopiero kilka miesięcy temu postanowiłam zacząć czytać książkę i jakież było moje zdziwienie – to wszystko nie tak…
To wszystko zupełnie nie tak!
Ta książka, bo przeczytaliśmy dopiero Zimę Muminków, jest wspaniała, a filmowe bajki się do niej nie umywają. Tam jest wszystko. Jest groza, jest przygoda, jest miłość, jest rodzina, jest smutek, jest strach. To nie jest lukrowany pączek. Dziś rzadko spotykam w książkach dla dzieci trochę porzucone tematy związane ze śmiercią, odrzuceniem, trudnymi emocjami, ujęte bez przesadyzmu i wyrwania z kontekstu. Brakuje tych elementów pokazanych w jakiejś takiej symbiozie, w naturalnym i prawdziwym cyklu życia. We wszystkich jego smakach i odcieniach, bez disnejowskiej wykładni, bez bańki ochronnej – zwyczajnie i po ludzku, tak jak rzeczy się mają. A tam mamy piękny, prawdziwy cykl życia, bez niepotrzebnej cenzury. To jest książka, która uchyla drzwi i daje spojrzeć na to, czym jest życie i uczy jak je akceptować. B-J-U-T-I-F-U-L. Jestem naprawdę zachwycona. A jeśli ta książka podoba się prawie 40-letniej matce dwojga oraz dwojgu, to uważam, że warto. Naprawdę bardzo gorąco polecam.
Książki z serii znajdziecie tutaj
Trochę informacji o autorce tutaj, choć plecam poszukać szerszych opisów biograficznych.
Pokolenie animowanej papki
Mam taką bardzo uciążliwą dla mojego otoczenia manierę patrzenia szeroko. Wybiegania myślami 20 lat do przodu. Obsesyjnego wypatrywania przyczyn i skutków. No bywa, każdy jakieś hobby ma. Dodatkowo czas ma dla mnie ogromną wartość i jest podstawową walutą mojego funkcjonowania, to on jest dla mnie najcenniejszy, bo mogę go wypełnić tym, co stanowi dla mnie prawdziwą wartość. Niechętnie jednak oddaję go na rzeczy, które nie mają dla mnie większego sensu. W ten sam sposób podchodzę do książki, filmu, czy co bardziej newralgiczne – do bajki dla dzieci. Ogromna część bajek dla dzieci jest obecnie skonstruowana tak, żeby efektywnie przybić dziecko, dajmy na to do kanapy. Tych bajek nie da się nawet w żaden sposób refleksyjnie przetrawić, one są strumieniem bodźca, który agresywnie atakuje percepcje i jeśli ja, dorosły człowiek mam problem z taką agresywną stymulacją, to nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie, co dzieje się w mniejszym człowieku. Cel jest jeden, ma się dziać tyle, żeby dziecko nie było w stanie odejść od monitora jednego, czy drugiego rodzaju. Ten sam mechanizm jest oczywiście używany w każdym absorbującym/rozrywkowym przekazie i nie łudzę się, nie jestem totalną kosmitką, wiem gdzie i kiedy żyję. Wybieram jednak inaczej. Wybieram nie przybijać moich dzieci do ekranu. Wybieram nie przybijać do ekranu siebie. Wybieram świadomie kontemplować każdy moment mojego życia i mojego czasu i tego również uczę moje dzieci. Staram się aby większość mojego i mojej rodziny czasu była zapełniona czymś wartościowym, nawet jeśli w najgorszym wypadku ma to się skończyć niekonstruktywną nudą.
Kiedyś żartobliwie dzieliłam się ze znajomymi anegdotą dotyczącą tego, jak zepsuły moje pokolenie disnejowskie obrazy. Jak bardzo zaprogramowały moje oczekiwania i mój obraz przyszłości. Dziś już nie traktuję tego porównania jako anegdoty, dziś wiem, że wiele kosztowało mnie zrozumienie, że życie tak nie wygląda. Zrozumienie, że życie składa się z odcieni szarości i że trzeba nauczyć się znajdować w nim piękno, bo ono nigdy nie przychodzi tak szybko i tak głośno. Najczęściej skrada się cichutko i bardzo powoli, i trzeba nie lada uważności, żeby go nie przeoczyć. Tym dla mnie jest dobra wspólna lektura, wspólna lektura dobrej książki, napisanej nie po to, aby dostarczyć nam maksymalnych zaskoczeń, poczucia satysfakcji i czegoś jeszcze, czego nie do końca chcieliśmy. Dobra lektura, jest dobra dlatego, że została stworzona z myślą o wsparciu, nauce i pomocy. Czyli wszystkim tym, na co tak trudno dziś trafić. Została stworzona tak, aby dać tobie możliwość wyboru. Tym bardziej doceniam każdą kolejną dobrą i mądrą książkę.
Dla kogo jest ta książka
Czytam obecnie z dwulatkiem i czterolatkiem i czyta nam się wspaniale nawołuje więc Czytajcie Muminki w każdym wieku :).