Opublikowano 4 komentarze

Dlaczego warto czytać Muminki

buka

Zacznę od tego, że czytanie z dziećmi jest bardzo ważne. Nie tyle dla dzieci, ile dla rodziców. Wiele pisze się o tym, jak wspólne czytanie buduje więź pomiędzy dzieckiem i rodzicem, pomiędzy dziećmi. Nie rozwijam już oczywistych oczywistości, które to stwierdzają, że czytanie zwyczajnie poszerza horyzonty, że rozwija empatię, uczy tolerancji, sprawia, że mentalnie i świadomościowo się rozrastamy. Sprawia, że jesteśmy stabilniejsi, a nasze korzenie mocno penetrują ziemię – to oczywiste. Nie mówimy jednak zbyt często o tym, jak dużo czytanie z dzieckiem daje rodzicowi – a daje ogromnie dużo.

Czy masz problem?

Przyznajcie się sami przed sobą, ile książek przeczytaliście w tym chylącym się ku końcowi roku. Idę o zakład, że większość z nas z trudem znajdzie jedną. Znam to i spoko, nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nadal statystycznie czytamy więcej. Tak statystycznie każdy z nas czyta więcej, niż jedną książkę rocznie. Ale to nie książki czytamy. I teraz odpowiedzcie sobie na pytanie: czy często czujecie się poddenerwowani, zestresowani, przeciążeni, w pośpiechu, w biegu. Czy nerwowo szukasz kolejnej ważnej rzeczy do odhaczenia na liście? Odłóż telefon. Zamknij komputer. Poczytaj z dziećmi. Poczytaj Muminki.

Nie chcę już truć o tym, że telefon generuje w naszym życiu tak ogromne poziomy stresu, że powinien być racjonowany. Jeżeli brak spoglądania na telefon przez godzinę (no okej – poza pracą) jest dla ciebie problemem, to kolokwialnie ujmując – masz problem. A godzina to naprawdę wartość minimalna, więc nie pocieszaj się, że: „ja tam przez godzinę umiem”. Godzina, to nie jest wyczyn – to dolna granica problemu. Nie twierdzę, że przez odłożenie telefonu, czy czytanie w slow medium takim jak książka, czy chociaż ta gazeta, sprawi, że nie będziesz musiał/musiała zrobić zakupów, albo nie będziesz walczyć z czasem przy kolejnych domowych czynnościach. Twierdzę natomiast, że przerzucenie się z telefonu i narzędzi, które służą do tego, żeby zwyczajnie nas zaorać, na rzecz zwykłego papieru działa niesamowicie i jest w stanie w bardzo krótkim czasie zredukować ogromne ilości napięcia. Twierdzę, że czasami trzeba zwolnić. Tak naprawdę zwolnić.

Zwyczajnie za mało w naszym życiu jakiejś kontemplacji myślenia do wewnątrz, a zbyt dużo gonienia za światem zewnętrznym. Okej – masz dzieci, pracę, nie masz czasu na jogę, medytację i szukanie sensu istnienia. Padasz na twarz. Okej.

Odłóż telefon.
Weź Muminki.
Czytaj z dziećmi.

Bez względu na to, czy mają 5, czy 8 lat.
Bez względu na to, jak bardzo twój organizm broni się przed zwolnieniem tempa.

buka i książka zima muminków

Nie czytałam

Nie pamiętam, żeby jako dziecku ktoś mi czytał. Nie dziwi mnie więc to, że jako starsze dziecko nie czytałam. Książki odkryłam dosyć późno, a szkoła skutecznie obrzydziła mi czytanie źle dobranymi lekturami. A szkoda, bo książka to dobry i mądry przyjaciel, i w wielu życiowych momentach może przyjść z radą, ze wsparciem, z czymś co sprawi, że życie staje się lepsze, ciekawsze i bardziej zrozumiałe. Dlatego dziś, jako rodzic czytam dzieciom i czytam z dziećmi i wierzę, że daje im więcej, niż tylko tę, czy inną historię. Wierzę, że daję i mądrych i wiernych przyjaciół, z których doświadczenia będą mogli korzystać jeszcze przez wiele, wiele lat.

Nigdy, ale to nigdy nie czytałam Muminków. Ba, nie oglądałam Muminków i gdyby nie przypadek, pewnie nie dowiedziałabym się, że jest taka fajna książka (książki). Dlatego polecam z całego serca. U nas kolejność została zaburzona. Najpierw oglądaliśmy bajki, dopiero kilka miesięcy temu postanowiłam zacząć czytać książkę i jakież było moje zdziwienie – to wszystko nie tak…

To wszystko zupełnie nie tak!

Ta książka, bo przeczytaliśmy dopiero Zimę Muminków, jest wspaniała, a filmowe bajki się do niej nie umywają. Tam jest wszystko. Jest groza, jest przygoda, jest miłość, jest rodzina, jest smutek, jest strach. To nie jest lukrowany pączek. Dziś rzadko spotykam w książkach dla dzieci trochę porzucone tematy związane ze śmiercią, odrzuceniem, trudnymi emocjami, ujęte bez przesadyzmu i wyrwania z kontekstu. Brakuje tych elementów pokazanych w jakiejś takiej symbiozie, w naturalnym i prawdziwym cyklu życia. We wszystkich jego smakach i odcieniach, bez disnejowskiej wykładni, bez bańki ochronnej – zwyczajnie i po ludzku, tak jak rzeczy się mają. A tam mamy piękny, prawdziwy cykl życia, bez niepotrzebnej cenzury. To jest książka, która uchyla drzwi i daje spojrzeć na to, czym jest życie i uczy jak je akceptować. B-J-U-T-I-F-U-L. Jestem naprawdę zachwycona. A jeśli ta książka podoba się prawie 40-letniej matce dwojga oraz dwojgu, to uważam, że warto. Naprawdę bardzo gorąco polecam.

Książki z serii znajdziecie tutaj
Trochę informacji o autorce tutaj, choć plecam poszukać szerszych opisów biograficznych.

buka rysunek

Pokolenie animowanej papki

Mam taką bardzo uciążliwą dla mojego otoczenia manierę patrzenia szeroko. Wybiegania myślami 20 lat do przodu. Obsesyjnego wypatrywania przyczyn i skutków. No bywa, każdy jakieś hobby ma. Dodatkowo czas ma dla mnie ogromną wartość i jest podstawową walutą mojego funkcjonowania, to on jest dla mnie najcenniejszy, bo mogę go wypełnić tym, co stanowi dla mnie prawdziwą wartość. Niechętnie jednak oddaję go na rzeczy, które nie mają dla mnie większego sensu. W ten sam sposób podchodzę do książki, filmu, czy co bardziej newralgiczne – do bajki dla dzieci. Ogromna część bajek dla dzieci jest obecnie skonstruowana tak, żeby efektywnie przybić dziecko, dajmy na to do kanapy. Tych bajek nie da się nawet w żaden sposób refleksyjnie przetrawić, one są strumieniem bodźca, który agresywnie atakuje percepcje i jeśli ja, dorosły człowiek mam problem z taką agresywną stymulacją, to nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie, co dzieje się w mniejszym człowieku. Cel jest jeden, ma się dziać tyle, żeby dziecko nie było w stanie odejść od monitora jednego, czy drugiego rodzaju. Ten sam mechanizm jest oczywiście używany w każdym absorbującym/rozrywkowym przekazie i nie łudzę się, nie jestem totalną kosmitką, wiem gdzie i kiedy żyję. Wybieram jednak inaczej. Wybieram nie przybijać moich dzieci do ekranu. Wybieram nie przybijać do ekranu siebie. Wybieram świadomie kontemplować każdy moment mojego życia i mojego czasu i tego również uczę moje dzieci. Staram się aby większość mojego i mojej rodziny czasu była zapełniona czymś wartościowym, nawet jeśli w najgorszym wypadku ma to się skończyć niekonstruktywną nudą.
Kiedyś żartobliwie dzieliłam się ze znajomymi anegdotą dotyczącą tego, jak zepsuły moje pokolenie disnejowskie obrazy. Jak bardzo zaprogramowały moje oczekiwania i mój obraz przyszłości. Dziś już nie traktuję tego porównania jako anegdoty, dziś wiem, że wiele kosztowało mnie zrozumienie, że życie tak nie wygląda. Zrozumienie, że życie składa się z odcieni szarości i że trzeba nauczyć się znajdować w nim piękno, bo ono nigdy nie przychodzi tak szybko i tak głośno. Najczęściej skrada się cichutko i bardzo powoli, i trzeba nie lada uważności, żeby go nie przeoczyć. Tym dla mnie jest dobra wspólna lektura, wspólna lektura dobrej książki, napisanej nie po to, aby dostarczyć nam maksymalnych zaskoczeń, poczucia satysfakcji i czegoś jeszcze, czego nie do końca chcieliśmy. Dobra lektura, jest dobra dlatego, że została stworzona z myślą o wsparciu, nauce i pomocy. Czyli wszystkim tym, na co tak trudno dziś trafić. Została stworzona tak, aby dać tobie możliwość wyboru. Tym bardziej doceniam każdą kolejną dobrą i mądrą książkę.

torba buka

Dla kogo jest ta książka

Czytam obecnie z dwulatkiem i czterolatkiem i czyta nam się wspaniale nawołuje więc Czytajcie Muminki w każdym wieku :).

Opublikowano Dodaj komentarz

10 książek dla dzieci o przyrodzie, na które warto zwrócić uwagę🐛🐗🌱

książki o przyrodzie

Najfajniejsze książki dla dzieci o zwierzętach, roślinach, owadach, ptakach, grzybach…

Z książkami (zwłaszcza z książkami dla dzieci) jest jak z butami – po prostu nie można mieć ich zbyt wiele. Nie wspominając już nawet o tym, że kupowanie jednych i drugich bywa uzależniające. Dobrych książek jest naprawdę dużo, łatwo się jednak „naciąć” na HITY.  Łatwo też zawierzyć nie zawsze obiektywnym opiniom na rozmaitych blogach, blogaskach. Wiadomo, nasze odczucia bywają subiektywne, a to co nam się podoba niekoniecznie musi spodobać się sąsiadce – rzecz gustu. Myślę jednak, że najłatwiej książkę przekartkować, żeby szybko ocenić czy jest DLA NAS (czytaj: czy spodoba się Mamie i Bąbelkowi). Dlatego też stawiam na ekspozycję i postaram się pokazać te książki tak, abyście były w stanie jednoznacznie zdecydować, czy jest ta chemia, czy też jej brak. Oto 10 książek przyrodniczych, które mamy, czytamy i które zwyczajnie lubimy. Kiedy piszę „lubimy”, mam na myśli to, że książkę lubię nie tylko ja, ale i moje dzieci :). Wiadomo nie zawsze te sympatie książkowe są zbieżne i nie zawsze to, co nam się podoba podbija serca milusińskich. W przypadku jednak tych dziesięciu, zdania w naszym domu są je-dno-gło-śne.

Zaczynamy!

Kolejność: od największego gabarytu 🙂

1. Botanicum

Książka jest naprawdę fajna, choć także dość droga. No dobrze zdania są zapewne podzielone, uznaję jednak, że nie każdy zdecyduje się na taki zakup w przypływie chwili. ALE… warto. Trudno mi ocenić moje przypuszczenia, bo moje dzieci są jeszcze małe, sądzę jednak że to książka na lata.

To jest po prostu ładna książka. Gdybym miała ją kupić bezpośrednio dziecku, to celowałam bym w wiek szkolny, bardzo dobry pomysł na prezent dla starszego dziecka. W moim przypadku, oglądamy z czterolatkiem. Trochę gadamy, trochę czytamy, ale często do niej wracamy. No i ja się uczę… sporo 😂. Zobaczcie zdjęcia i krótki filmik, na którym kartkuję książkę.

Moja ocena: ⭐⭐⭐⭐ 4/5

Link do wydawnictwa

Botanicum – okładka
Botanicum – przykładowa strona

2. Ćwiczenia z przyrody: Deyrolle 1

Bardzo estetyczny, przejrzysty, schludny zeszyt ćwiczeń, którego nigdy nie pozwolicie porysować waszym dzieciom :). Żartuję. Ładna książka, która zawiera wiele ćwiczeń dla dzieci. Nie jest to więc zwykły podręcznik. Sądzę, że ćwiczenia są dedykowane dzieciom w wieku szkolnym (6-7 lat), jednak dzięki wspaniałym ilustracjom treść jest bardzo przystępna dla młodszych dzieci. Czytam z czterolatkiem i niezmiennie zainteresowanie jest spore. Książka ma na końcu sporo naklejek, które niestety już się u nas rozeszły 🙂

Moja ocena: ⭐⭐⭐⭐ 4/5

Link do wydawnictwa

Ćwiczenia z przyrody: Deyrolle 1 – okładka
Ćwiczenia z przyrody: Deyrolle 1 – przykładowa strona
Ćwiczenia z przyrody: Deyrolle 1 – przykładowa strona

3. Grzyby

Bardzo cenne znalezisko zwłaszcza dla małych wielbicieli grzybobrania. Nie jest to książka, którą uwielbiam czytać, bo sama forma podania wydaje mi się trochę ciężka dla oczu, przeładowana, ale jest to książka, którą moje dzieci kartkują samodzielnie i którą często kładą mi na kolanach. Także czytamy, zwłaszcza gdy jesień puka do okien. Jest to też naprawdę kopalnia wiadomości o grzybach… często padam ze zdziwienia, gdy moje dzieci podczas spacerów z wujkami i ciociami recytują jakieś ciekawostki, które tam czytaliśmy – szok, ile potrafią zapamiętać z książki, którą to właśnie ONE chcą czytać ;).

Moja ocena: ⭐⭐⭐ 3/5

Link do wydawnictwa

Grzyby – okładka
Grzyby – przykładowa strona
„Grzyby” – Nasza Księgarnia

4. Wielka księga robali

Ta książka wymiata 🙂 Podoba się dzieciom i rodzicom. Nie wiem co napisać żeby kogokolwiek bardziej zachęcić, jest naprawdę fajna. Czytamy często, oglądamy jeszcze częściej – warto ❤. Zobaczcie sami.

Moja ocena: ⭐⭐⭐⭐ 4/5

Link do wydawnictwa

Wielka księga robali – okładka
Wielka księga robali – przykładowa strona

5. Rok w lesie

To była chyba moja pierwsza książkowa inwestycja :). Książka jest już wysłużona, jest z nami prawie 4 lata i nadal do niej wracamy. Świetne narzędzie do omawiania pór rok, miesięcy. Fajnie narzędzie do opowiadania, wskazywania i szukania. Wspaniałe ilustracje – uwielbiam Emilię Dziubak. Bardzo lubię tę książkę i jest to niezmiennie HIT prezentowy, który stosuję na młodszych dzieciach znajomych.

Moja ocena: ⭐⭐⭐⭐⭐ 5/5

Link do wydawnictwa

Rok w lesie – okładka
Rok w lesie – przykładowa strona

6. Andrzej Kruszewicz opowiada o ptakach

Książka dla miłośników przyrody. Cała seria jest warta uwagi. Rzeczowo i konkretnie o przyrodzie takiej – jaką jest. Bez misiów, delfinków, myszek – po prostu PRZYRODA. Jeśli wasi mali przyrodnicy fascynują się jakimś gatunkiem zwierząt, jakimś konkretnym środowiskiem – polecam właśnie tę serię. O i rodzice wiele się mogą nauczyć 🙂 to ważne, bo nie każdy z nas ma pod ręką informacje, o które pytają dzieci. Tutaj wiele z nich znaleźliśmy (znalazłam 😂).

Andrzej Kruszewicz opowiada o ptakach – okładka
Andrzej Kruszewicz opowiada o ptakach – przykładowa strona

Moja ocena: ⭐⭐⭐ 3/5

Link do wydawnictwa: pomimo szczerych chęci – nie dokopałam się

7 + 8. W lesie, W głębinach oceanu (pop-up)

Te książki są ekstra :).
Tutaj nie potrzeba pisać nic więcej.

W lesie, W głębinach oceanu (pop-up) – okładki
W lesie – przykładowa strona
W głębinach oceanu – przykładowa strona

Moja ocena: ⭐⭐⭐⭐⭐ 5/5

Link do wydawnictwa

9. Śladami Neli przez dżunglę, morza i oceany

Jeśli nie śledzicie przygód Neli bardzo polecam wam obejrzeć jeden z epizodów na TVP ABC: http://abc.tvp.pl/18561412/nela-mala-reporterka.

Dla nas Nela to hit, bo od kilku lat dzielnie towarzyszymy jej w większości przygód. Książki z tej serii są bardzo przyjemnym uzupełnieniem tej przygody, choć przyznam że dla dzieci, które z Nelą nie podróżowały mogą być ciężkie w odbiorze.

Śladami Neli przez dżunglę, morza i oceany – okładka
Śladami Neli przez dżunglę, morza i oceany – przykładowa strona
Śladami Neli przez dżunglę, morza i oceany – przykładowa strona

Moja ocena: ⭐⭐⭐ 3/5

Link do wydawnictwa: nie dokopałam się

10. Przewodnik miłośników chrząszczy

To już pozycja dla zaawansowanych wielbicieli chrząszczy. Długie opisy i niewiele ilustracji, ale każdy miłośnik będzie zadowolony.

Moja ocena: ⭐⭐⭐ 3/5

Link do wydawnictwa

Przewodnik miłośników chrząszczy – okładka
Przewodnik miłośników chrząszczy – przykładowa strona
Chrząszcze – zobacz książkę

Napomknę jeszcze, że naszym domowym hitem są różnego rodzaju atlasy przyrodnicze, encyklopedie roślin, encyklopedie różnego sortu, wszystko co przyjechało w kartonie z napisem „z rodzinnego domu”, po cioci, wujku, dziadku. Znalezione w taniej książce, dołączone do gazety codziennej, pamiątka zakończenia podstawówki, czy przysłane przez jakieś ridest dajdżest na wabik. Sprawdza się, choć praca własna rodzica jest znacznie większa, niż w przypadku poniższej listy – trzeba się po prostu nagadać troszkę więcej :).